wtorek, 15 lipca 2014

381 dni

Za sześć godzin minie trzynaście miesięcy odkąd Witek jest na świecie. W sobotę świętowaliśmy zaległy Witusiowy roczek, był więc tort, pierwsza świeczka na torcie, pierwsze wyśpiewane sto lat, pierwsze pamiątkowe rodzinne zdjęcia, masa dobrych chwil do zachowania w albumie wspomnień. Minął nasz pierwszy wspólny rok. Minęło nasze pierwsze wspólne trzynaście miesięcy. 381 dni. Ile to dziennych i nocnych karmień, ile codziennych rytuałów, ile zmian pieluch, przebierania, czesania coraz dłuższych włosków, przytulania, całowania małych stóp, noszenia, chustowania, wspólnego spania, wieczornych kąpieli przygotowujących do snu i tych porannych, wspólnych, z pianą, zabawkami i śmiechem? Tyle przez ten czas się wydarzyło. Jego pierwsze "mama" powiedziane z uśmiechem. Jego pierwsze kroki  stawiane by wpaść w moje ramiona. Nasze nieprzespane noce spędzone na utulaniu w płaczu. Nasze leniwe poranki i długie wieczory. Nasze wspólne spacery i wycieczki do ulubionej kawiarni. Moje chwile kryzysu i łzy bezradności. Moje wyrzuty sumienia i poczucie winy. Moje uczucie szczęścia, gdy tylko myślę o nim. Moja radość, gdy po zajęciach mogę biec do domu. Moja pewność, że w domu zawsze ktoś na mnie czeka. Jego ufne spojrzenia i zaślinione całusy. Jego gorsze chwile i mój brak cierpliwości. Jego śmiech, który dźwięczy mi w głowie. Jego twarz, w której mogę się przeglądać. Jego pierwszy samodzielny obiadek i ogromny bałagan. Jego pierwsza choroba i moja panika. Jego łzy krokodyle i moje "przepraszam". Moje ciągłe niewyspanie i zmiana planów na życie. Moja pewność, że ta zmiana jest zmianą na lepsze. Moje dziecko, które jest dla mnie wszystkim. Moje dziecko, które czyni mnie matką.

 * * *
Miłość rodzica do dziecka to szalona miłość. Miłość rodzica do dziecka to potwornie trudna miłość. Miłość rodzica do dziecka to potężna miłość. Ile czasu minęło nim zdążyłam się jej nauczyć? To nie było uczucie, które przyszło do mnie od razu. Nie zalała mnie jego fala, gdy po raz pierwszy się spotkaliśmy. Nie przepełniało mnie ono w pierwszych dniach po porodzie. Nie zakochałam się w moim dziecku od pierwszego wejrzenia. Ale z każdym dniem, tygodniem i miesiącem kochałam tę nieporadną istotę odrobinę bardziej. Z każdym dniem poznawałam ją lepiej i wciąż na nowo. I w tym poznaniu, w tym wzajemnym docieraniu się, rodziło się uczucie. Rodziła się nasza więź, dziś już nierozerwalna. Kocham to moje dziecię bardziej niż własne życie. A ile jeszcze podobnych lat przed nami.

 * * *
Miałam robić doktorat, a zostałam matką. Miałam jeździć na erasmusy, a chodzę na spacery do parku. Miałam tyle planów, a życie i tak napisało swój scenariusz. O ile bardziej podoba mi się ten obecny.

* * *
Witek nauczył mnie dystansu do wielu codziennych spraw, nauczył mnie zajmowania się tym, co naprawdę ważne. Pokazał mi, że wiele rzeczy jest możliwych przy odrobinie chęci i samozaparcia. Przez ostatni rok zajmowałam się głównie domem i wychowywaniem Tusia, a jednak w międzyczasie udało mi się skończyć studia, udało mi się też znaleźć fajną zdalną pracę, nauczyć się nowych rzeczy i zdecydować co dalej. Za trzy miesiące skończy mi się macierzyński. A ja wyśnię wreszcie swój sen o Warszawie, którego nie wyśniłam cztery lata temu. Nie wiem czy życie może bardziej jeszcze zaskoczyć.

 * * *
Witek nauczył się wielu rzeczy. Najpierw podnoszenia główki, potem obracania z brzuszka na plecy, jeszcze później siadania, stania, raczkowania, chodzenia... Nauczył się jeść łyżeczką i pić z kubeczka. Nauczył się tańczyć i budować z klocków. Na spacerze chce wędrować sam w wybraną przez siebie stronę. W ogóle coraz więcej chce. I może też coraz więcej. Uczymy się od siebie nawzajem, nieprzerwanie, wciąż nowych rzeczy. Ja uczę się od niego, jak widzieć więcej i lepiej. On ode mnie uczy się świata. I tak codziennie, od 381 dni.






2 komentarze:

  1. Kurczę - napisałam komentarz, wysłałam i znikł...

    Pięknie to napisałaś. :) Myślę, że nie ja jedna pod jego wpływem zatrzymałam się w tym życiowym biegu, by powspominać - zwłaszcza te wszystkie rzeczy "pierwsze", które w czasie mniej lub bardziej odległym stały się "kolejnymi" i "codziennymi". :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co my zrobimy za paręnaście lat, kiedy nam te dzieci dorosną ;) Aż chciałoby się zatrzymać czas ;)

      Usuń