* * *
Miłość rodzica do dziecka to szalona miłość. Miłość rodzica do dziecka to potwornie trudna miłość. Miłość rodzica do dziecka to potężna miłość. Ile czasu minęło nim zdążyłam się jej nauczyć? To nie było uczucie, które przyszło do mnie od razu. Nie zalała mnie jego fala, gdy po raz pierwszy się spotkaliśmy. Nie przepełniało mnie ono w pierwszych dniach po porodzie. Nie zakochałam się w moim dziecku od pierwszego wejrzenia. Ale z każdym dniem, tygodniem i miesiącem kochałam tę nieporadną istotę odrobinę bardziej. Z każdym dniem poznawałam ją lepiej i wciąż na nowo. I w tym poznaniu, w tym wzajemnym docieraniu się, rodziło się uczucie. Rodziła się nasza więź, dziś już nierozerwalna. Kocham to moje dziecię bardziej niż własne życie. A ile jeszcze podobnych lat przed nami.
* * *
Miałam robić doktorat, a zostałam matką. Miałam jeździć na erasmusy, a chodzę na spacery do parku. Miałam tyle planów, a życie i tak napisało swój scenariusz. O ile bardziej podoba mi się ten obecny.
* * *
Witek nauczył mnie dystansu do wielu codziennych spraw, nauczył mnie zajmowania się tym, co naprawdę ważne. Pokazał mi, że wiele rzeczy jest możliwych przy odrobinie chęci i samozaparcia. Przez ostatni rok zajmowałam się głównie domem i wychowywaniem Tusia, a jednak w międzyczasie udało mi się skończyć studia, udało mi się też znaleźć fajną zdalną pracę, nauczyć się nowych rzeczy i zdecydować co dalej. Za trzy miesiące skończy mi się macierzyński. A ja wyśnię wreszcie swój sen o Warszawie, którego nie wyśniłam cztery lata temu. Nie wiem czy życie może bardziej jeszcze zaskoczyć.
* * *
Witek nauczył się wielu rzeczy. Najpierw podnoszenia główki, potem obracania z brzuszka na plecy, jeszcze później siadania, stania, raczkowania, chodzenia... Nauczył się jeść łyżeczką i pić z kubeczka. Nauczył się tańczyć i budować z klocków. Na spacerze chce wędrować sam w wybraną przez siebie stronę. W ogóle coraz więcej chce. I może też coraz więcej. Uczymy się od siebie nawzajem, nieprzerwanie, wciąż nowych rzeczy. Ja uczę się od niego, jak widzieć więcej i lepiej. On ode mnie uczy się świata. I tak codziennie, od 381 dni.
Kurczę - napisałam komentarz, wysłałam i znikł...
OdpowiedzUsuńPięknie to napisałaś. :) Myślę, że nie ja jedna pod jego wpływem zatrzymałam się w tym życiowym biegu, by powspominać - zwłaszcza te wszystkie rzeczy "pierwsze", które w czasie mniej lub bardziej odległym stały się "kolejnymi" i "codziennymi". :)
Co my zrobimy za paręnaście lat, kiedy nam te dzieci dorosną ;) Aż chciałoby się zatrzymać czas ;)
Usuń