Muszę to mieć!
Witka fascynuje teraz prawie wszystko. Od wystającej nitki swetra do klamek od drzwi, gazet i słuchawek. Przedmiotem numer jeden jest dla niego telefon mojego męża - uwielbia go ślinić, gryźć i nim rzucać. Kiedy tylko zobaczy go gdzieś w zasięgu ręki, od razu po niego sięga. Kiedy P. mu go zabiera, Witek krzyczy, kopie i nie daje nam żyć - słowem, komunikuje nam w prosty sposób, co o tym myśli ;) Jeśli jakaś rzecz naprawdę mu się spodoba, może bawić się nią bardzo długo. Ogląda ją wtedy z każdej strony, wkłada do buzi, uderza nią o inne zabawki, potrząsa nią i rzuca. Zazwyczaj najbardziej podoba mu się to, co w danym momencie znajduje się w ręku moim lub męża ;)
![]() |
tutaj akurat robimy "buuu" do kubka, Witka śmieszy ten dźwięk |
Berbeć raczej nie lubi już bawić się sam. Kiedy tylko próbuję zostawić go na dłużej w kąciku zabaw, Witek zaczyna marudzić i płakać, usiłuje wydostać się z kącika i pełznąć w moją stronę. Kiedy chce, żebym wzięła go na ręce, sam wyciąga rączki i łapie moje ramiona. Często się do nas przytula i kładzie główkę na ramieniu moim albo P. Uwielbia nas zaczepiać. Przeważnie wygląda to tak, że Tusiek zaczyna głośno gaworzyć albo filuternie się śmiać i kiedy widzi, że już na niego patrzymy - oczy mu błyszczą, buzia się śmieje, a rączki niczym skrzydełka, poruszają się szybko w górę i w dół. Kiedy Berbeć zauważy, że np. śmieszy nas jakaś nowa jego mina, będzie ją umyślnie powtarzać, by śmiać się potem razem z nami.
Mamo, patrz, co potrafię!
Jak już pisałam we wstępie, Witek zaczął się przemieszczać. Wędruje po łóżku niczym mała jaszczurka już w całkiem imponującym tempie i w żadnym wypadku nie można go zostawić samego bez żadnego zabezpieczenia. Inaczej bliskie spotkanie bobasa z podłogą mamy jak w banku. Tusiek odkrył też niedawno, że kolana także mogą służyć do przemieszczania się - na razie opanował do perfekcji klęk podparty i wie że może przesuwać w tej pozycji dłonie do przodu. Ponieważ nie bardzo jeszcze orientuje się, co należałoby zrobić z kolanami - po prostu ciągnie je za sobą ;) Ma z tego niesamowitą frajdę i ćwiczy w ten sposób właściwie przez cały dzień. Kiedy Berbeciowi nudzi się siedzenie - podciąga się do stania. Nie umie jeszcze zrobić tego sam, potrzebuje naszej pomocy. Siedzącego Witka chwytamy za dłonie i pomagamy mu się podnieść. Choć chwieją mu się nóżki, nasz dzielny maluch za nic nie chce zmieniać wtedy pozycji.
Już wiem, jak cię podejść, mamo
Ponieważ należę do kategorii matek - frajerek, mój syn doskonale wyczuwa z kim ma do czynienia. Teraz zaczął to wykorzystywać i uwierzcie mi, ma swoje sposoby, by odpowiednio mnie podejść! Przewijanie go stało się dla mnie prawdziwym wyzwaniem, bo Witkowi ani się śni leżeć grzecznie i czekać na założenie mu pampersa. Pół biedy, jeśli zmieniam mu tylko mokrą pieluchę, sprawa staje się naprawdę poważna, gdy syn przyszykował mi większą niespodziankę...Witek nic sobie nie robi z tej śmierdzącej materii i w najlepsze zwiewa na drugą stronę łóżka, brudząc wszystko czego się tylko dotknie. Potem udaje, że nic się nie stało, śmieje się do mnie słodko, a ja oczywiście wszystko mu z miejsca wybaczam. Pracuję nad sobą i nad swoim frajerstwem, ale miękkie matczyne serce i tak za każdym razem mnie zdradza. Więc noszę, tulę i pocieszam a Witek wyprasza u mnie z każdym dniem co raz więcej. Takie to szelmisko, ten mój syn.
![]() |
w tle noga mojego męża, żeby nie było, że moja |
Na przykład to, że Witek za każdym razem, śpi na spacerze jak kamień. To chyba te domowe szaleństwa sprawiają, że tak szybko usypia go delikatne kołysanie wózka. Śpi też w nocy, tak jak spał, czyli do całkiem przyzwoitych godzin rannych. Chętnie poznaje nowe smaki i konsystencje pokarmów. Ostatnio jego serce zdobyły kukurydziane chrupki, które chrupie namiętnie razem z nami.
Podsumowując, nowe umiejętności, które Witek zdobył w ciągu ostatnich dwóch tygodni to:
- samodzielne i pewne siedzenie
- podciąganie się do siadania bez niczyjej pomocy
- podciąganie się do stania z naszą pomocą
- pierwsze próby raczkowania
- pierwsze próby gryzienia (chrupki)
- komunikacja za pomocą stałych gestów (wyciąganie rączek)
- dłuższe skupianie uwagi, śledzenie otoczenia
- wymuszanie różnych rzeczy płaczem, krzykami itp.
Szczerze mówiąc boję się, co będzie dalej, bo skoro już teraz nasze chłopię daje tak popalić, to w następnych miesiącach może być ciekawie. Jak by jednak nie było, cieszę się, że mogę obserwować, jak moje maleństwo rozwija się i rośnie, z jaką radością uczy się nowych rzeczy i poznaje świat. Patrzeć, jak robi coś po raz pierwszy. Nic nie uszczęśliwia mnie tak jak te najpiękniejsze z chwil - pierwszy dotyk, pierwsze świadome spojrzenie, pierwszy uśmiech, pierwszy raz powtórzone te dwie sylaby: "mama".
zdjęcie z chrupkiem super :) no i widać, że nogę taka jakaś męskawa ;)
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie
http://mojelatatrzydzieste.blogspot.com/
Noga zdecydowanie zbyt owłosiona ;) Dzięki, na pewno zajrzymy! :)
Usuń