sobota, 22 lutego 2014

Mamo, mów mi, że mnie kochasz

Tyle ostatnio listów, artykułów, tekstów o tym, że niektórym z nas zabrakło w dzieciństwie najważniejszych rzeczy. Najważniejszych, choć tak prostych przecież: gestów, słów, spojrzeń. Czytam te listy, te opowieści i rozumiem wszystko, co w nich jest, całą tę gorycz wylaną na papier. To są opowieści dorosłych już kobiet, które nie umieją zapomnieć, nie umieją się pogodzić z tym, że w dzieciństwie nigdy nie usłyszały słowa "kocham", nigdy nie były przytulane, ich matki nigdy nie były z nich dumne. Jak to jest nie powiedzieć nigdy własnemu dziecku, że jest najważniejsze na świecie? Jak to jest nie mówić swojej córce, że jest piękna, wartościowa i kochana? Nie przytulać jej tak po prostu, bez powodu. Jak to jest powtarzać dziecku, że niczego nie potrafi, że nie umie, że się nie nadaje, że "zostaw to, i tak źle zrobisz". Nie rozmawiać z nim, nie wspierać go, nie ufać mu, nie interesować się tym, co robi, czego chce w życiu i co kocha.

Jak można nie widzieć, nie dostrzegać, że w efekcie takich działań w dorosłe życie wchodzi nie: pewny siebie, znający swoją wartość, otwarty na świat i innych ludzi człowiek, ale: niewiele warty w swoich oczach i nieradzący sobie z rzeczywistością kłębek kompleksów, uosobienie nerwicy. 

Nie wiem, jak to jest mówić te wszystkie przykre rzeczy, nie wiem też, jak to jest nie mówić tych, które mówić się powinno. Wiem za to, jak to jest nie usłyszeć nigdy tego, co zawsze chciało się usłyszeć, i ile kosztuje branie do siebie tych wszystkich gorzkich, nieprzemyślanych słów. Wiecznego wyrzutu, wiecznej krytyki i pretensji.

Mamy, mówcie swoim dzieciom, że je kochacie. Że są dla Was ważne. Mówcie im to każdego dnia. Przytulajcie je, całujcie, okazujcie czułość. Wspierajcie je w każdej ich decyzji, angażujcie się w ich życie, w to, co robią i co kochają robić. Niech Wam wyrosną wspaniali mężczyźni i kobiety, bez tych wszystkich absurdalnych strachów, lęków, zahamowań. I bez poczucia, że zawsze byli, są i będą niekochani, niechciani, nie tacy, jak powinni być.

Ja Witkowi nigdy nie powiem, że dzień jego narodzin był najgorszym dniem w moim życiu. Nie powiem, że ten poród, to był jedynie ból i największe cierpienie. Że chciałam tylko, żeby skończyła się ta męka. Nie, ja mu powiem, że ten dzień był najpiękniejszym dniem. Wymarzonym, niezapomnianym, cudownym. I że liczyło się tylko to, że on się rodzi. I że nic wspanialszego nie mogło mnie nigdy spotkać.
Ja mojemu synowi nigdy nie powiem, że skoro nie poszło mu w konkursie albo na sprawdzianie, to widocznie nie umie, nie potrafi. Ja mu powiem, że porażki się zdarzają, ale na szczęście nie są miernikiem umiejętności i wiedzy. Powiem, że to, że się nie udało niewiele tak naprawdę znaczy.
Będę do znudzenia mu powtarzać, że go kocham. Będę go przytulać i całować na dobranoc. Będę słuchać tego, co mi ma do powiedzenia. I rozmawiać, i tłumaczyć, i rozumieć. Pocieszać, kiedy coś mu się nie uda. Dzielić radość, kiedy przyjdzie czas sukcesu. Robić wszystko, żeby poznać moje dziecko. Moje najpiękniejsze, najwspanialsze dziecko.


10 komentarzy:

  1. Mądre słowa, tego się trzymaj! Myślę, że nie tylko mamy powinny pamiętać o okazywaniu emocji i wsparcia swoim pociechom, ale również ojcowie. A już najlepiej żeby rodzice między sobą też o tym pamiętali :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojcowie oczywiście nie są zwolnieni z tego obowiązku :) Pisałam o relacji dziecko-matka, bo tylko taka jest mi znana, tylko o takiej mogę mówić z perspektywy córki. Na pewno jednak nie zabraknie na blogu paru słów o roli ojca, zapraszam do śledzenia naszej strony :) Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Ile razy człowiek słyszy "nie noś go tyle, bo go rozpuścisz", a ja syna brałam na ręce ZAWSZE gdy płakał, dając do zrozumienia, że chce. I co? Rozpieszczony i tylko na ręce by chciał? A gdzie tam! Teraz szaleje po całym mieszkaniu, bawi się sam, rzadko tylko zerkając czy gdzieś tam jestem. Czuje się bezpiecznie i spokojnie, bo wie, że przy nim będę, gdy mnie będzie potrzebował. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doświadczenie uczy nas, że z reguły tak właśnie jest - dzieci wcale nie stają się od tego ogromu czułości rozpuszczone i rozwydrzone, są za to pewne siebie, mają poczucie bezpieczeństwa. A tego przecież potrzebują od samego początku. Ile razy słyszałam już od różnych mam mających podobne podejście do sprawy, że ta bliskość owocuje w późniejszych latach bardzo mocną więzią z dzieckiem, więzią, która daje rodzicom ogromną satysfakcję, a dziecku - pewność, że jest ważne i kochane. Myślę, że taką relację warto budować od pierwszych chwil.

      Usuń
  3. Problem w tym, że osoby których potrzeby bliskości nie były dostatecznie zaspokajane w dzieciństwie, same mają trudność w okazywaniu miłości swoim dzieciom. Odruchowo na płacz reagują złością, czy nawet agresją, której nie potrafią kontrolować, bo nikt ich tego nie nauczył kiedy byli mali i potrzebowali wsparcia. Trudno jest dać dziecku to, czego samemu się nigdy nie dostało, wymaga to ogromnej pracy od rodzica.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdą jest, że niektórzy rzeczywiście mają w dorosłym życiu problemy z okazywaniem uczuć swoim dzieciom. Na szczęście jednak nie wszyscy, nie jest to regułą. Pozwalam sobie pisać na takie tematy, dlatego, że ja sama jestem osobą, która w dzieciństwie miała nie dość miłości, nie dość czułości, nie dość okazywanego zainteresowania. Wiem jak to jest być odtrąconym dzieckiem. I właśnie dlatego, że wiem, nie mogę sobie pozwolić na wyrządzenie krzywdy mojemu dziecku. Uważam, że każdy rodzic, który sam przez coś takiego przeszedł, ma obowiązek robić wszystko, by przerwać tę ciągłość. By jego dziecko nigdy nie musiało przeżywać tego samego. By dostało to, czego rodzicowi tak bardzo brakowało, gdy sam był dzieckiem. To wymaga pracy, jak wszystko zresztą, ale nie jest niemożliwe.

      Usuń
    2. W taki razie witam w gronie mam, które same miały "nie dość", ale chcą "dość" dać swoim dzieciom:) I masz za to ode mnie liebstera:)

      http://blizejmamy.blogspot.com/2013/12/liebster-blog-award-pytania-i-blogi.html

      Usuń
    3. Dziękuję w imieniu swoim i Witka :) Cóż za wyróżnienie! :)

      Usuń
  4. Witaj, nominowałam cię do Liebster Blog Award http://achtamama.blogspot.it/2014/02/ile-jest-blogow-parentingowych-w-polsce.html
    Miłego poniedziałku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, dziękuję! :) Już wiem, dlaczego lubię poniedziałki ;)

      Usuń