Wracamy do Was z Witkiem po dłuuugiej przerwie. Nie próżnowaliśmy przez ten czas, o nie ;) Za nami przeprowadzka i kilkudniowe życie na pudłach, ostatnie poprawki w mieszkaniu, generalne porządki w gratach, które przenosiliśmy przez dwa dni, pożegnanie ze starymi czterema kątami, szał zakupów... sami zresztą wiecie jak to wygląda. W międzyczasie Witek nam się rozchorował - gorączkował, chodził z zatkanym nosem i nie dawał nikomu żyć, właściwie cały ten czas spędził na rękach, przez co nie szło absolutnie nic zrobić w domu czy nawet koło siebie. Mój promotor cały czas przypominał mi o zbliżającym się terminie oddania kolejnego rozdziału, a ja jak zwykle miałam rękę w nocniku. Jakby tego było mało, sama też się rozchorowałam i jedyne na co miałam ochotę, to na spanie. Załatwiłam się całkiem siedzeniem po nocach w mieszkaniu i pucowaniem wszystkiego przed naszymi przenosinami. No ale, złe czasy na szczęście się skończyły, powoli wracamy z Berbeciem do zdrowia, mieszkamy sobie spokojnie i oswajamy nowe wnętrza, Tusiek już nawet przyzwyczaił się do tej diametralnej zmiany. Praca powoli się skrobie, ja nareszcie mam jak i gdzie gotować, piec i w ogóle co tylko sobie zamarzę ;) Wituś też ma już swoje miejsce do brojenia, cieszy nas to ogromnie, bo niedługo będziemy chcieli urządzić mu przeprowadzkę do własnego łóżeczka a będzie to pierwszym krokiem do ulokowania go na stałe w jego pokoju. Bercik na razie śpi z nami w jednym łóżku, ale rośnie nam ten maluch, miejsca w łóżku ubywa i rodzice chcieliby w końcu porządnie się wyspać ;)
Zrobiliśmy ogromny krok do przodu - wreszcie mamy trochę bardziej "nasze" miejsce, dokładnie takie, jakie chcieliśmy. To tutaj Witek będzie nam dorastał i przechodził przez kolejne etapy życia, to tutaj będziemy kolekcjonować wspomnienia i dobre chwile te wszystkie wspólnie spędzone, to te ściany będą napełniać się naszym śmiechem. Jesteśmy bardzo, bardzo szczęśliwi.
Na liście moich osobistych sukcesów umieściłam też pozbycie się całego bagażu złych doświadczeń, które nękały mnie stanowczo zbyt długo. Wyrzuciłam wszystkie rzeczy, które wiązały się z przeszłością zasługującą najwyżej na to, by o niej zapomnieć, nareszcie zrobiłam porządki we własnej głowie, pamięci i sercu. Zaczynam wszystko od nowa, w nowym domu, z ukochaną rodziną, jako mama i jako żona. W tym roku, mam nadzieję, kończę też studia i tym samym otwieram kolejny rozdział w życiu. Nareszcie zaczynam wiedzieć, czego tak naprawdę chcę i do czego mam zamiar dążyć, nie wiem, gdzie byłabym teraz gdyby nie mój mąż i Witek. Najpewniej w jakiejś najczarniejszej dupie, z dyplomem magistra w ręku i pustką wokół siebie. Nigdy przenigdy żadne studia, żadne sukcesy naukowe nie dały mi tyle szczęścia, co bycie mamą. Nic nigdy nie otworzyło przede mną tylu szans i perspektyw. O niczym innym nigdy tak nie marzyłam. Jestem naprawdę cholerną szczęściarą i muszę się tym z Wami podzielić :) Powinnam pewnie pisać o konkretach, zamiast tak się tu obnażać, ale tyle jest we mnie emocji, że nie mogę się powstrzymać ;) Witek dziś kończy dziesięć miesięcy, spodziewajcie się więc niedługo wpisu okolicznościowego :) Mam też dla Was wiadomość, na razie przesłoniętą cieniem tajemnicy: już niebawem ktoś do nas dołączy :) Zgadniecie kto? ;)
![]() |
Mam swój własny pokój! |
![]() |
dużo miejsca do spania... |
![]() |
Mam też osobisty pilot do gryzienia... |
![]() |
i do rzucania... |
![]() |
foteczka w lustrze musi być! :D |
![]() |
Mina może niezbyt fortunna - Witek miał foszka, bo nie dostał aparatu ;) |
Dużo miłości dla Was :) Aby nowe miejsce przynosiło tylko dobre wspomnienia! Mamunia, jaka jesteś ładna :) Zazdroszczę wyglądu nastolatki :) :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy Wam, Turkucie! :) Jaki tam wygląd nastolatki ;) Na tych zdjęciach nie widać moich zmarszczek, stąd złudzenie :D Pozdrawiamy Was cieplutko :)
UsuńGratuluję przeprowadzki, z dzieckiem pewnie bywało "wesoło"? Nam na szczęście udało się przeprowadzić jeszcze jak byłam w ciąży
OdpowiedzUsuńW ciąży zdążyliśmy zaliczyć już jedną przeprowadzkę ;) Bo wcześniej mieszkaliśmy w miejscu absolutnie nienadającym się dla ciężarnej, a co dopiero dla niemowlęcia. No ale w końcu trzeba było poszukać czegoś większego, bo powoli przestawaliśmy się mieścić w naszym miniaturowym mieszkanku. Teraz można powiedzieć, że jesteśmy "na swoim" ;) A z Witkiem wiadomo, on raczej ciężko znosi zmiany ;)
UsuńMoże siostrzyczka/ lub braciszek do Witka dołączy?:)
OdpowiedzUsuńChyba wszyscy pomyśleli właśnie o tym...;D Ale nie, nie chodzi o rodzeństwo ;)
Usuń